Sygnał „Powitanie” a po chwili, ku ogólnemu zdziwieniu, „Do posiłku”, rozpoczęły hubertowską biesiadę Klubu Myśliwskiego Hubertus w Warszawie. Na salę wniesiono tace pełne potraw, z termosów zdjęto pokrywy, odkorkowano flaszki z nalewkami, popłynęły miłe dla ucha melodie. Zapanowała ogólna radość, że nie ma przemówień, powitań i innych, na ogół intensywnych serdeczności serwowanych na pusty brzuch.
Rozmowy przy biesiadnym stole |
Po godzinie, kiedy „sztywność” większości przybyłych gdzieś uleciała, zabrzmiał sygnał „Zbiórka myśliwych”. Gość honorowy hubertowskiej biesiady prof. Jan Szyszko, leśnik, myśliwy z dziada pradziada, a od roku minister i główny strażnik polskiej przyrody, pozdrowił myśliwych, życząc sukcesów w polu, w kniei i w domu. Życzenia zakończył wręczając zebranym wielką butlę przez siebie zrobionej nalewki, która kręcąc się potem między stolikami wraz z darczyńcą, podniosła temperaturę spotkania.
Profesor Jan Szyszko w rozmowie z Julianem Kędzierskim |
Tej atmosferze dał się uwieść nawet Michał Sumiński, który dobrym zwyczajem zaprosił do degustacji przyrządzonych przez siebie potraw. Nie tylko on, bo kiełbasy, balerony, sałatki a nawet gicze i słoniny o różnych smakach, były oznaką solidnego zaangażowania większości biesiadników. Wiersze poety Szaraka recytował z właściwym sobie wdziękiem Janusz Sikorski, a ucho cieszyły sygnały i melodie wykonywane przez zespół „Pasja”. Do późnej nocy trwały wokalne popisy indywidualne, duety i tria.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz