Wojciech Cieplak - nowy redaktor naczelny "Łowca Polskiego" i prezes zarządu spółki - był gościem środowego spotkania tematycznego w Klubie Hubertus.
Wojciech Cieplak, mówiąc o wydawnictwach łowieckich, przypomniał czasopisma, jakie ukazywały się przed laty w Polsce. Przeszło 100 lat temu, kiedy Polska była pod zaborami, wychodziły trzy pisma: "Łowiec" we Lwowie, "Łowiec Polski" w Warszawie oraz "Łowiec Wielkopolski" w Poznaniu.
Najstarszym, bowiem wydawanym już w styczniu 1878 r., był "Łowiec" zwany "lwowskim". Drugim - Łowiec Polski", który jako jedyny z tamtego okresu przetrwał do dziś, trzeci - to "Łowiec Wielkopolski" wydawany w latach 1907-1923 (z przerwą w latach 1914-1921).
Pierwszy numer "Łowca Polskiego" ukazał się w kwietniu 1899 r. Jego założycielem i pierwszym redaktorem naczelnym był Jan Sztolcman.
Najstarszym w Polsce pismem, bo wydawanym w Warszawie już w 1820 r. był "Sylwan - zbiór nauk i urządzeń leśnych i łowieckich". Łowiectwu nie poświęcano w nim wiele miejsca. Po 1918 r., a więc po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, pojawia się więcej wydawnictw. W 1923 r. wychodzi "Przegląd Myśliwski". Łączy się on z "Łowiectwem Polskim" (kontynuatorem "Łowca Wielkopolskiego") i przyjmuje nazwę "Przegląd Myśliwski i Łowiectwo Polskie", a jego redaktorem naczelnym zostaje Julian Ejsmond.
Najbardziej znane z tego okresu były "Trąbki Wileńskie...", które wychodziły przez 15 lat początkowo, jako dodatek do "Słowa" redagowanego przez Stanisława Cata-Mackiewicza.
Po II wojnie światowej na polskim rynku wydawniczym przez wiele lat jedynym pismem był "Łowiec Polski", którego siedziba nieprzerwanie od 1907 r. mieści się w Warszawie, przy ul. Nowy Świat 35. Ewenementem jest fakt, że przez 105 lat swego istnienia "Łowiec Polski" był wierny linii programowej przyjętej przez założyciela pisma. Zmieniały się warunki społeczno-polityczne, a "Łowiec Polski" zawsze propagował ideę racjonalnego, prawidłowego myślistwa, popularyzował rasy psów myśliwskich, strzelectwo, kulturę i tradycję łowiecką. Jednym słowem wszystko to, co najcenniejsze w dorobku wielu pokoleń polskich myśliwych. Z pismem tym byli związani najwybitniejsi twórcy.
W dyskusji mówiono o wydawnictwach książkowych oraz o roli prasy łowieckiej, również regionalnej. Padł wniosek, aby w "Łowcu Polskim" ukazywał się przegląd najciekawszych artykułów właśnie z pism wychodzących w terenie.
Byłaby to forma propagowania tych wydawnictw. Padły też miłe słowa pod adresem "Łowca Polskiego".
Prowadzący spotkanie prezes Klubu, Julian Kędzierski, zaproponował, by wzbogacić tematykę wieczorów klubowych o opowieści myśiwskie, przeżycia z polowań lub zabawne dykteryjki. Jako pierwszy głos zabrał Włodek Mikołajczuk. Opowiedział o swoim ostatnim, bardzo udanym polowaniu na Mazurach, na którym...nic nie strzelił!
Uznaje je, mimo wszystko, za wspaniałe, bo tak naprawdę w łowiectwie najbardziej liczy się dobre towarzystwo, a nie wielkość pokotu.
Atrakcyjną oprawę spotkania zapewnili sygnaliści: rodzinny zespół Janusza Gocalińskiego "Pasja" i Marcin Sendal.
Wszyscy bywalcy klubu degustowali, jak zwykle, wspaniałe nalewki i przy piwie miło gawędzili do późnych godzin wieczornych.
Byłaby to forma propagowania tych wydawnictw. Padły też miłe słowa pod adresem "Łowca Polskiego".
Prowadzący spotkanie prezes Klubu, Julian Kędzierski, zaproponował, by wzbogacić tematykę wieczorów klubowych o opowieści myśiwskie, przeżycia z polowań lub zabawne dykteryjki. Jako pierwszy głos zabrał Włodek Mikołajczuk. Opowiedział o swoim ostatnim, bardzo udanym polowaniu na Mazurach, na którym...nic nie strzelił!
Uznaje je, mimo wszystko, za wspaniałe, bo tak naprawdę w łowiectwie najbardziej liczy się dobre towarzystwo, a nie wielkość pokotu.
Atrakcyjną oprawę spotkania zapewnili sygnaliści: rodzinny zespół Janusza Gocalińskiego "Pasja" i Marcin Sendal.
Wszyscy bywalcy klubu degustowali, jak zwykle, wspaniałe nalewki i przy piwie miło gawędzili do późnych godzin wieczornych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz